| BALS | Pierwsze mecze w Nowym Roku

BALS

Pierwsze mecze w Nowym Roku

Po dłuższej świąteczno-noworocznej przerwie zawodnikom BALS-u przyszło w końcu wrócić na parkiety. W pierwszych meczach 2011 roku nie zawiodły ekipy Pebisu i Union Jacka. Cenne zwycięstwa odniosły też ekipy Royali i ProAktywu, które mogą być  pewniejsze utrzymania w rozgrywkach. Coraz gorzej wygląda za to sytuacja Strumyka i Lubczy. W drugiej lidze swój mecz rozegrali siatkarze HellBoys i Iskry MDK     Mecz 7 z 9 drużyną miał bardzo ważne […]

Po dłuższej świąteczno-noworocznej przerwie zawodnikom BALS-u przyszło w końcu wrócić na parkiety. W pierwszych meczach 2011 roku nie zawiodły ekipy Pebisu i Union Jacka. Cenne zwycięstwa odniosły też ekipy Royali i ProAktywu, które mogą być  pewniejsze utrzymania w rozgrywkach. Coraz gorzej wygląda za to sytuacja Strumyka i Lubczy. W drugiej lidze swój mecz rozegrali siatkarze HellBoys i Iskry MDK

 

 

Mecz 7 z 9 drużyną miał bardzo ważne znaczenie dla układu dolnej części tabeli. Zarówno Lubcza jak i ProAktyw do tej pory triumfowali tylko raz. Było to zatem starcie za przysłowiowe sześć punktów. Rzeszowski zespół przystąpił do niego w okrojonym składzie- zabrakło środkowych Lelka i Woźnicy, a także przyjmującego Gacka. W Lubczy z konieczności rozgrywał nominalny skrzydłowy Bartek Mazurkiewicz. Mimo tych zmian kadrowych minimalnym faworytem wydawała się być właśnie ekipa z Racławówki. Pierwszy set tą tezę w 100% potwierdził. Gospodarze dominowali, popełniali mniej błędów, więcej bronili i przez większą część partii utrzymywali sporą przewagę. W samej końcówce przydarzył się jednak przestój, a ProAktyw doprowadził do stanu 23:24. Wtedy jednak odpowiedzialność na siebie wziął rozgrywający kapitan Lubczy Mazurkiewicz i skuteczną kiwką zakończył pierwszą odsłonę. W drugiej partii nieco lepiej poczynali już sobie Rzeszowianie. W ataku rozszalał się Piotr Depa, ale z biegiem seta Lubcza niwelowała stratę. W ostateczności doszło do kolejnej nerwowej końcówki. Dużo było w niej obron i prostych błędów, ale szczęśliwie szalę zwycięstwa na własną korzyść przechylili siatkarze ProAktywu, mimo tego, że znów licznymi kiwkami nękał ich rozgrywający rywali. Jak się później okazało był to moment zwrotny w tym starciu. W trzeciej odsłonie dominowała już tylko ekipa z Rzeszowa, a tradycyjnie skutecznemu Depie w ataku pomagał Paweł Matuła. Lubcza przegrała do 19, ale zdołała się podnieść jeszcze w kolejnej partii. Spadła skuteczność niezawodnego atakującego ProAktywu Piotrka Depy i gra się wyrównała. W kolejnej zaciętej końcówce znów więcej chłodnej głowy zachowali zawodnicy z Rzeszowa i to oni wygrywając  ponownie 27:25 zapewnili sobie arcyważne trzy punkty.

 

O bardzo ważne oczka walczył obrońca tytułu Strumyk Wola Zgłobieńska. Mistrz do tej pory w lidze jeszcze nie punktował, za każdym razem przegrywając 1 do 3. Dziś marzył, aby tego wyniku nie powtórzyć, ale sprawa mocno skomplikowała się już przed początkiem zawodów, kiedy to okazało się, że na parkiecie zabraknie najlepszego zawodnika tej ekipy Mateusza Surowca, który plasuje się w czołówce najskuteczniejszych atakujących ligi. W pierwszym secie Strumyk nie mógł się odnaleźć w zaistniałej sytuacji. Royale grali w swoim stylu, czyli bardzo spokojnie. Technicznymi zagrywkami punktowali przeciwnika i nie dali mu rozwinąć skrzydeł wygrywając do 16. W drugiem secie trwała zacięta walka. Po rzeszowskiej stronie szczególnie skutecznie atakował Krzysztof Ślęczka, a w zespole przeciwnym ciężar gry wziął na siebie Damian Guzek. Niewykorzystana kontra przy stanie 23:23 zemściła się na Strumyku, który ostatecznie przegrał do 24. Wydawało się, że mecz zakończy się już po trzech partiach, ale w trzeciej odsłonie przebudził się team z Woli Zgłobieńskiej. W seriach dobrych zagrywek Mateusza Gniewka i Mirka Borka osiągnął bezpieczną przewagę i dowiózł ją do końca seta. Na tym jednak dobra gra siatkarzy z Woli Zgłobieńskiej się skończyła. Czwarta partia rozpoczęła się od prowadzenia Royali 10:1 przy zagrywce Marcina Barnaka i w tym momencie już w zasadzie było po meczu. Strumyk zdołał zdobyć tylko 14 punktów i po raz czwarty z rzędu przegrał 1:3. „Umocnił” się tym samym na ostatnim miejscu tabeli i obrońcy tytułu bardzo mocno spojrzało w oczy widmo degradacji, a Royale dzięki temu zwycięstwu mogą dużo spokojniej spoglądać w dół tabeli.

 

Po niezłych meczach poważny kryzys dopadł ekipę z Boguchwały. Ich przeciwnikiem na sali w Niechobrzu był team Union Jack’a. Doświadczony rzeszowski zespół, który liczy się w tym sezonie w walce o medale nie pozostawił rywalom najmniejszych szans. Zwycięzył 3:0 w setach do 19, 11 i 17 i umocnił się na trzecim miejscu, na którym z pewnością chciał by pozostać do końca sezonu, ale przecież w zasięgu także walka o najwyższe trofeum. Emocji zabrakło też w starciu Dawida z Goliatem. Ósmy w tabeli Kopernicus Czudec został kompletnie rozbity przez Pebis. Mimo tego, iż Rzeszowianie znów nie pokazali pełni swoich możliwości postawili kolejny, pewny krok w stronę mistrzostwa. Siatkarzom z Czudca, którzy pokazali, że w tym sezonie śa w stanie postraszyć nie jednego faworyta tym razem mecz kompletnie nie wyszedł. Bardzo dobrze grą rywali kierował Mateusz Bieńkowski, a ozdobą meczu były tradycyjnie atomowe, efektowne ataki Marka Żyłki.

 

Listę spotkań uzupełniło starcie gospodarzy HellBoys Niechobrz z Iskrą MDK. Mecz zapowiadał się na dosyć wyrównany i rzeczywiście taki był, a mylić może wynik 3:0. W każdej z partii rzeszowianie podjęli walkę z bardziej doświadczonym zespołem z Niechobrza, ale za każdym razem „czegoś” w końcówce brakowało.   Mecz toczony był w wolnym tempie, w pierwszym secie obie ekipy popełniły sporo błędów w polu zagrywki. Nieco spokojniej grali Hell Boys-i, w której kilka mocnych ataków zaprezentowali Staszek Kuśnierz i Mateusz Jaksan. Kluczem do zwycięstwa gospodarzy była lepsza gra blokiem. Po stronie Iskry rywali szczególnie w zagrywce nękał Tomek Łodoś, ale to nie wystarczyło do wygrania choćby jednej partii.

 

Mecz Drinkteamu z Izol-Montem został przełożony na inny termin.

podobne wpisy