| BALS | Dramatyczne „old firm derby” dla Strumyka.

BALS

Dramatyczne „old firm derby” dla Strumyka.

Hitem dzisiejszej kolejki było spotkanie po długiej przerwie dwóch pierwszych mistrzów BALS. Strumyk i Lubcza, to zespoły najdłużej grające w naszej lidze, które w I i II edycji po zaciętych bojach rozstrzygały losy mistrzostwa. Dzisiejsze spotkanie było dramatyczne, ostatecznie okazało się zwycięskie dla Strumyka, który nadal przewodzi w tabeli. Ważne zwycięstwa odniosły także ekipy Union Jacka i SziKu. Dzięki tym wynikom powoli zaczyna krystalizować się górna połowa […]

Hitem dzisiejszej kolejki było spotkanie po długiej przerwie dwóch pierwszych mistrzów BALS. Strumyk i Lubcza, to zespoły najdłużej grające w naszej lidze, które w I i II edycji po zaciętych bojach rozstrzygały losy mistrzostwa. Dzisiejsze spotkanie było dramatyczne, ostatecznie okazało się zwycięskie dla Strumyka, który nadal przewodzi w tabeli. Ważne zwycięstwa odniosły także ekipy Union Jacka i SziKu. Dzięki tym wynikom powoli zaczyna krystalizować się górna połowa tabeli. Wydaje się, że miejsca na podium rozdzielą między siebie właśnie Strumyk, Union-Jack i Szik, ale do końca jeszcze trzy kolejki i trochę może się zmienić.

 

 

W hali w Kielanówce rywalizowały zespoły z I ligi. Zmagania rozpoczęło spotkanie drużyn z dołu tabeli. Zajmujący ostatnie miejsce Galaktyczni mierzyli się z Butami Jana. Pojedynek dwójki beniaminków początkowo był wyrównany, jednak potem ButyJana  wzmocniły serwis, uzyskały wyraźną przewagę i zwyciężyły do 17. W drugiej odsłonie było podobnie, jednak tym razem dzięki skutecznej zagrywce straty odrobili siatkarze Galaktycznych i doszło do zaciętej końcówki. W niej ciężar gry w ataku wziął na swoje braki kapitan Butów Jana- Rafał Mitka i jego team wygrał 25:23. Podobnie przebiegała III partia, Galaktyczni prowadzili już nawet 23:21, ale w końcówce zafunkcjonował najgroźniejszy element Butów Jana- blok i w efekcie zespół ten zwyciężył do 24. Warto też podkreślić dobrą grę rozgrywających w obu ekipach. To druga wygrana ButówJana z rzędu, która praktycznie zapewniła im utrzymanie, za to Galaktyczni z zerowym dorobkiem są w bardzo złej sytuacji.  

 

Ważne spotkanie rozegrały drużyny Izol-Montu i Maramxu Czudec. Zaczęło się zdecydowanie lepiej dla będącego w kryzysie zespołu z Rzeszowa. Dobra gra w przyjęciu i błędy niezbyt dobrze rozgrzanych rywali pozwoliły wygrać spokojnie, do 16. W drugim secie początkowo Rzeszowianie prowadzili dosyć wysoko, jednak w pewnym momencie coś się zacięło. Boisko tymczasowo musiał opuścić lider Maramxu Mateusz Nieroda, jednak jego koledzy doprowadzili do wyrównanej końcówki, którą ostatecznie uratował Izol-Mont, a najważniejsze piłki kończyli Marcin Socha i Tomek Łuszczki. Seta udało się uratować, jednak przestój przełożył się na resztę spotkania. Czudec przejął inicjatywę i po zaciętym trzecim secie, w którym było dużo błędów, ale i momentami szalonej walki wygrał do 21. W IV partii Rzeszowianie powiesili białą flagę, zatracili przyjęcie i tylko przeczekali seta przegrywając go do 15. W tie-breaku Izol-Mont zerwał się do walki, ale nie zdołał powstrzymać rozpędzonego Maramxu. Może nie tyle całego zespołu, co Witka Łojka, który grał jak w transie. Kilka efektownych obron i niemal stuprocentowa skuteczność w ataku wystarczyły, aby decydujący set padł łupem zespołu z Czudca.  

 

Meczem wieczoru w Kielanówce był pojedynek Lubczy ze Strumykiem. Spotkanie dwóch najstarszych drużyn, można by określić mianem boguchwalskich „Old Firm Derby”, którym tytułowane są piłkarskie spotkania Celticu i Rangersów w Szkocji. Rywalizacje między tym zespołami o wygranie I i II edycji pamięta zaledwie dwóch siatkarzy Strumyka i żaden Lubczy. Mimo to spotkanie choć szarpane, było ciekawe i dramatyczne. I set bardzo wyrównany, a nieznaczna przewaga osiągnięta w połowie partii, po dobrych atakach Mateusza Masłowskiego wystarczyła liderowi do wygrania 25:22. W drugiej odsłonie twarda walka punkt za punkt trwała do stanu po 18. Wtedy kontuzji doznał rozgrywający Lubczy Bartek Mazurkiewicz. Musiał opuścić plac gry, a kompletnie pogubiony zespół z Racławówki zdobył już zaledwie jedno oczko. Ta kontuzja podziałała jednak mobilizująco na Lubczę, z kolei kompletnie uśpiła Strumyka. Lubcza grała bardzo prostą, można by rzec  „toporną” siatkówkę. Rozgrywający wystawiał na ile mógł wysokie piłki do skrzydeł, a tam jego koledzy grali jak w transie. Uderzali bardzo silno, nie dając rywalowi możliwości do skutecznego bloku. Prawdziwy dzień konia miał atakujący Krzysztof Twarduś, który z niesamowita siłą kończył niemal wszystkie piłki adresowane do niego. W efekcie Lubcza rozbiła w III secie przeciwników, którzy chyba podświadomie myśleli, że po kontuzji ten mecz sam się już wygra. W IV secie trwała niemal do końca wyrównana walka. Strumyk miał jednak bardziej kompletny skład, w końcówce uruchomił środek, ważne piłki kończył Staszek Kuśnierz, który dołożył dwa bardzo istotne bloki i ekipa z Woli Zgłobieńskiej zwyciężyła 25:21.

 

Na Sali w Racławówce rywalizację zainaugurował pojedynek drużyn z grupy B.  PSP PLUS Zgłobień po fatalnym początku wzmocnił skład i ostatnio spisuje się coraz lepiej. Tak było i w starciu z drużyną z Tyczyna. Groszek Olszowiec był jednak faworytem i pewnie wygrał pierwszą partię do 15. Jak się później okazało był to jedyny wygrany set. Ekipa ze Zgłobnia w II i III partii przejęła inicjatywę na parkiecie. Rywale grali fatalnie, nie istnieli w ataku, a przede wszystkim prezentowali się bardzo ospale i większość piłek bez reakcji wpadała w ich parkiet. Kilka razy bardzo ładnie z krótkiej atakował Mateusz Surowiec, a dobrze piłki rozdzielał Artur Ziemniak. W efekcie Zgłobień wygrał pozostałe trzy odsłony kolejno do 14, 22 i 24 i zapisał kolejne trzy punkty. Ekipa z Tyczyna po dobrym początku miała liczyć się w walce o awans, jednak późniejsze wyniki całkowicie to zweryfikowały.

 

Wicelider tabeli- SZiK Boguchwała walczył z Royalami. Niemal tradycyjnie Boguchwalanie nie weszli dobrze w mecz. Popełniali sporo błędów, co pozwoliło spokojnie grającym Royalom, dobrze dowodzonym przez Andrzeja Tereszkiewicza, zwyciężyć 25:22. W tym przegranym secie jedynym dobrze prezentującym się zawodnikiem SZiKu był Kuba Szalacha. To on dał sygnał do ataku w drugiej partii. Potężnymi serwisami rozstrzelał Rzeszowian, a świetnie do gry wprowadził się debiutujący w tej ekipie Krystian Prucnal, były gracz zeszłorocznego mistrza ligi- Drinkteamu Rzeszów. W efekcie SZiK zwyciężył do 17. W trzecim secie było sporo ładnej walki i bardzo mało błędów. Mecz mógł się podobać kibicom.  Cały czas trwała walka punkt za punkt, Royale odskoczyli na 24:22, ale nie dali rady wygrać partii. Boguchwalanie zaczęli dobrze zagrywać, wykorzystali kontry i zwyciężyli do 24. W kolejnej odsłonie emocji nie było. Szik grał bardzo dobrze, równo, pewnie kontrolując przebieg partii. Końcówka- jak to podsumował niegrający z powodu kontuzji lider ekipy z Boguchwały Bartek Szalacha-  dogrywana była juz atmosferze przyjaznej pogawędki starych wyjadaczy spod siatki. Z uśmiechem na twarzy jedni i drudzy odsłuchali ostatniego gwizdka sędziego. Boguchwalanie zwyciężyli do 13 i zainkasowali ważne trzy oczka.

 

Bardzo ciekawie zapowiadał się ostatni mecz. Walczyły w nim ekipy z czołówki tabeli- Pebis i Union Jack. Wielkich emocji nie było. Można by rzecz, że nie było żadnych emocji. Wszystkie partie kończyły się zwycięstwami jednego z zespołów różnicą 10ciu, lub więcej punktów! Union Jack grał spokojnie, a rywale nie radzili sobie kompletnie i pierwszą partie przegrali do 15. W drugiej role się odwróciły i to Union Jack przeszedł obok seta, przegrywając do 13. Trzeci set był bardzo ważny dla losów meczu. Emocji jednak nadal nie było, Union wygrał pewnie do 16. O czwartej odsłonie w ogóle nie ma co pisać. Kompletnie rozbity zespół Pebisu był tylko tłem dla rywali i zdołał ugrać zaledwie…. 9 pkt! 

 

 

 

podobne wpisy