| BALS | Drinkteam mistrzem!

BALS

Drinkteam mistrzem!

W sezonie 2010/11 Boguchwalskiej Amatorskiej Ligi Siatkówki już wszystko jasne. Nowym mistrzem ligi został zespół Drinkteamu Rzeszów, który w bezpośrednim starciu decydującym o mistrzostwie pokonał w tie-breaku Pebis Rzeszów. Znamy  też pozostałą dwójkę medalistów. Na drugim miejscu rywalizację zakończył Union-Jack Rzeszów, a na najniższym stopniu podium uplasował się Pebis. Warto wspomnieć, że oba te zespoły zgromadziły na swoim koncie po 21 punktów, a o kolejności zdecydowała różnica jednego seta. […]

W sezonie 2010/11 Boguchwalskiej Amatorskiej Ligi Siatkówki już wszystko jasne. Nowym mistrzem ligi został zespół Drinkteamu Rzeszów, który w bezpośrednim starciu decydującym o mistrzostwie pokonał w tie-breaku Pebis Rzeszów. Znamy  też pozostałą dwójkę medalistów. Na drugim miejscu rywalizację zakończył Union-Jack Rzeszów, a na najniższym stopniu podium uplasował się Pebis. Warto wspomnieć, że oba te zespoły zgromadziły na swoim koncie po 21 punktów, a o kolejności zdecydowała różnica jednego seta. Dziś odkryta została również kolejna niewiadoma. W barażach o utrzymanie zagra WOZ BUD Boguchwała, a dzięki zwycięstwu nad tym zespołem w lidze już na pewno pozostanie ProAktyw Rzeszów. Zakończenie ligi przebiegało może mniej fascynująco niż przed rokiem, rozstrzygnięcia nie były może tak dramatyczne, ale najważniejszy mecz odbył się  dopiero w ostatniej kolejce.

 

 

„Finał” ligi rozpoczął się o 17:00. Drinkteam Rzeszów miał trzy punkty przewagi nad swoim rywalem- Pebisem. Do zwycięstwa potrzebował co najmniej jednego oczka. Spotkanie zapowiadało się pasjonująco, ale pierwszy set kompletnie tego nie potwierdził. Po nerwowym, ale wyrównanym początku Drinkteam prowadził 7:5. Wtedy stałą się rzecz niecodzienna w siatkówce. Siatkarze lidera tabeli zdobyli 13 kolejnych punktów z rzędu i objęli prowadzenie 20 do 5! W polu zagrywki przez cały ten czas przebywał Krystian Prucnal. „Brazylijkami” odrzucał przeciwników od siatki, a ci nie mogli wyprowadzić ataku. Ostatecznie ta partia zakończyła się zwycięstwem Drinkteamu do 11!. Po takim nokaucie wydawało się, że sprawa mistrzostwa już przesądzona, a Pebis nie zdoła wygrać trzech pozostałych setów. Początek drugiej odsłony był jednak dla tego zespołu zdecydowanie lepszy. Coraz dokładniejsze przyjęcie wpłynęło na zdecydowanie wyższą skuteczność w ataku, dzięki czemu Pebis prowadził 18:14. Proste błędy w odbiorze i obronie pozwoliły jednak Drinkteamowi odrobić straty. Wtedy atak skończył Marek Żyłka, jego koledzy dołożyli blok, a po asie serwisowym Mateusza Bieńkowskiego wyszli na trzy oczka przewagi. Set zakończył bardzo pewny atak Gabriela Bobuli. Pebis nie wypuścił już wygranej partii z rąk. Od tego czasu rywalizacja na nowo nabrała rumieńców, bo Pebis zachował realne szanse na zwycięstwo za trzy punkty. III set miał bardzo duże znaczenie psychologiczne. Po dosyć wyrównanym początku Drinkteam odjechał na 21:14. Był to pokaz świetnej gry tego zespołu.  Wszystko zaczynało się od kapitalnego przyjęcia. Dość powiedzieć, że wrażenia na liderze nie robiły nawet atomowe zagrywki Marka Żyłki. Świetnie piłki rozrzucał Kamil Wlaź, a żadnych problemów z ich wykańczaniem nie mieli Michał Pomianek i Marcin Socha. To właśnie ten drugi siatkarz zdobył atakiem z prawego skrzydła punkt na wagę mistrzostwa. Drinkteam wygrał 25-17 i rozpoczął świętowanie pierwszego triumfu w naszych rozgrywkach. Mecz trwał jednak dalej, a Pebis walczył o drugie miejsce. Drinkteam zaczął grać na większym luzie i Pebis utrzymywał kilku punktową przewagę. W ataku rozszalał się Marek Żyłka, któremu usiłował odpowiedzieć Michał Pomianek, ale nie pomógł swojej drużynie w zwycięstwie. Doszło zatem do tie–breaka. Pebis musiał wygrać, aby zrealizować swój plan minimum i zając drugie miejsce na finiszu rozgrywek. Set był bardzo zacięty. Doszło do końcówki granej na przewagi. W niej trochę więcej szczęścia dopisało świeżo upieczonemu mistrzowi rozgrywek i to on zwyciężył 16:14, a cały mecz 3 do 2. Dla Drinkteamu tegoroczny sukces może być w pewnym stopniu rekompensatą za ubiegły sezon. Ówczesny Abi przegrało miejsce na podium… siedmioma małymi punktami. Tym razem może się cieszyć. Nie sposób nie wspomnieć, że Drinkteam w tym sezonie nie przegrał żadnego spotkania i stracił zaledwie dwa punkty. Zwycięzcą składamy serdeczne gratulacje. Duże brawa należą się też Pebisowi. Po znakomitym początku przyszedł lekki kryzys i zamiast mistrzostwa jest trzecie miejsce, ale zawsze to… miejsce na podium.

 

Bardzo ważny dla układu tabeli i dalszej rywalizacji był mecz numer dwa dzisiejszego wieczoru. W bezpośrednim starciu o utrzymanie zmierzyły się ósmy ProAktyw i dziewiąty WOZ BUD. Zwycięzca pozostawał w lidze, przegranemu przypadała konieczność gry w barażach z wicemistrzem II ligi. Spotkanie zapowiadało się szalenie ciekawie.  Oba zespoły prezentowały zbliżony poziom, a dodatkowo miały o co walczyć. Niestety przez znaczą część mecz rozczarował. Na boisku, za wyjątkiem drugiego seta dominowali Rzeszowianie. To oni przejawiali większą chęć do gry i wykazywali silniejszą wolę walki. W pierwszym secie team z Boguchwały popełnił sporą liczbę błędów własnych. Od stanu 9:9 oddał rywalowi siedem oczek i praktycznie było po secie. Spokojnie grający ProAktyw, dobrze sterowany przez Przemka Kwatera wygrał wysoko do 16. W drugim secie Boguchwała nieco się pozbierała. Ta partia przebiegała tak, jak miał wyglądać cały mecz. Nie brakowało walki i ciekawych wymian, a do tego doszła jeszcze zacięta końcówka. Przez bardzo długi czas rywalizacja toczyła się punkt za punkt, a dopiero przy stanie 16:16 dwa bloki Łukasza Woźnicy dały ProAktywowi dwupunktową przewagę. Została ona szybko zniwelowana i byliśmy świadkami końcówki granej na przewagi. Skuteczny blok w wykonaniu Rzeszowian zagwarantował zwycięstwo 26:24 i do utrzymania brakowało im już tylko jednego seta. W trzeciej partii Boguchwała walki nie podjęła. Świetnie atakował Piotr Depa, a kilka skutecznych zbić dorzucili Michał Gacek i Łukasz Woźnica. Boguchwalanie już się nie podnieśli i przegrali zero do trzech. Zajęli zatem 9 miejsce w tabeli i będą musieli o pozostanie w lidze bić się w starciu barażowym z Galaktycznymi. ProAktyw kończy sezon na siódmej pozycji.

 

Ostatni mecz nie miał już praktycznie żadnego ciężaru gatunkowego. Na parkiecie spotkały się ekipy Izol-Montu i Lubczy. Drużyna z Racławówki żegnała się z I ligą. Rzeszowianie mieli już zapewnione czwarte miejsce. Z konieczności przystąpili do meczu w mocno eksperymentalnym ustawieniu. Rozgrywała nominalna libero Katarzyna Sondej, a rozgrywający Radek Tworek grał na przyjęciu. Nie przeszkodziło to Izol-Montowi w zwycięstwie. Pierwszy set należał jeszcze do nieźle grającej Lubczy, która chciała godnie pożegnać się z rozgrywkami. W trzech kolejnych odsłonach dominował już zespół z Rzeszowa. K. Sondej prowadziła grę zespołu bardzo dobrze, a wysoką skuteczność w ataku zachowywał Patryk Kuśnierz. Mecz naprawdę mógł się podobać. Kibice obejrzeli wiele bardzo długich wymian. Oba zespoły, mimo iż grały o przysłowiową pietruszkę zostawiły na boisku sporo zdrowia i sprezentowały ciekawe widowisko, jak przystało na mecz zamykający rozgrywki. Po stronie Lubczy dobre zawody rozegrał Kuba Adamczyk, ale nie wystarczyło to do zwycięstwa nad wyżej notowanym przeciwnikiem.

 

Ostatnim akordem sezonu 2010/11 będzie finał rozegrany w maju.

podobne wpisy