| BALS | Beniaminek pokonał jednego z faworytów I Ligi!

BALS

Beniaminek pokonał jednego z faworytów I Ligi!

Kolejne cztery zespoły wkroczyły w piątek do rozgrywek I Ligi BALS. Prawdziwe „wejście smoka” zaliczyli siatkarze beniaminka- Uniwersytetu Rzeszowskiego, którzy po ciekawym, pięciosetowym pojedynku pokonali wzmocniony przed tym sezonem Izol-Mont, który należy do faworytów ligi. W starciu grających od wielu lat w naszej lidze zespołów Lubczy i Royali, lepsi okazali się ci drudzy, ale trzy z czterech setów było bardzo zaciętych, a ten ostatni zakończył się wynikiem 36:34. Stawkę piątkowych pojedynków […]

Kolejne cztery zespoły wkroczyły w piątek do rozgrywek I Ligi BALS. Prawdziwe „wejście smoka” zaliczyli siatkarze beniaminka- Uniwersytetu Rzeszowskiego, którzy po ciekawym, pięciosetowym pojedynku pokonali wzmocniony przed tym sezonem Izol-Mont, który należy do faworytów ligi. W starciu grających od wielu lat w naszej lidze zespołów Lubczy i Royali, lepsi okazali się ci drudzy, ale trzy z czterech setów było bardzo zaciętych, a ten ostatni zakończył się wynikiem 36:34. Stawkę piątkowych pojedynków uzupełnił mecz II ligi, w którym Masters Team podejmował X Team. Wygraną w trzech setach odniósł ten pierwszy… team, ale wszystkie sety kończyły się rezultatem 25:23.

 

Lepszego debiutu w rozgrywkach I ligi siatkarze Uniwersytetu nie mogli sobie wyobrazić. Na zdjęciu atakuje ich kapitan Tomasz Ziobro. 

 

 

Dla rzeszowskiego Uniwersytetu mecz z Izol-Montem był debiutem w rozgrywkach I ligi. Przed rokiem Akademicy w ładnym stylu zdołali wywalczyć awans i już w pierwszym meczu potwierdzili, że rzeczywiście na niego zasługiwali.  Pierwsza część tego pojedynku opierała się tylko na zagrywce. Oba zespoły grały w tym elemencie na zasadzie „czarne albo białe” i jeśli serwis nie wylądował w siatce lub na aucie, to zazwyczaj nie był przyjmowany. Lepsze i gorsze okresy w polu serwisowym mieli zarówno jedni jak i drudzy, a w efekcie wynik oscylował w okolicach remisu. Dopiero po 15 punkcie Izol-Mont zdołał odskoczyć, a silną zagrywką rywali nękał Tomasz Łuszczki, dzięki czemu jego ekipa wygrała do 19. W drugiej partii było już zdecydowanie mniej zepsutych serwisów i zrobił się ciekawy mecz. Całkowitą inicjatywę w tym elemencie przejął jednak team uniwersytecki. Rywali od siatki odrzucali Przemysław Leszkowicz i Tomasz Ziobro. Akademicy raz po raz ustawiali w bloku ścianę nie do przejścia, od której często odbijali się przeciwnicy. Uniwersytet prowadził już 10 punktami, ale w drugiej części seta doświadczeni rywale zniwelowali część strat, a sygnał do walki dała kilkoma świetnymi obronami libero Katarzyna Sondej. To było jednak za mało i w efekcie Izol-Mont przegrał do 17. Niemal kopię tej odsłony kibice obejrzeli  chwilę potem. Trzeci set przebiegał identycznie jak jego poprzednik, z tym że ekipy zamieniły się rolami. Silna zagrywka Izol-Montu ustawiała grę, Akademicy nie radzili sobie z przyjęciem, co odbiło się na ich grze w ataku.  Rywale dobrze spisywali się nie tyle w bloku, co w obronie. Liczne kontry były pewnie wykorzystywane przez atakujących, a najjaśniejszą postacią tego fragmentu był debiutujący w zespole Bartek Szalacha. Wygrana do 18 nie gwarantowała jednak trzech punktów i Izol-Mont musiał walczyć dalej. Trzeba przyznać, że uczynił to z mizernym skutkiem. Czwarta partia to popis Uniwersytetu, zmobilizowanego, radosnego i grającego przemyślaną siatkówkę. Był to także popis Mateusza Mączki, etatowego lidera tego zespołu w poprzednim sezonie. Wspomniany zawodnik atakował pewnie, mocno, rozbijał blok rywali i to on poprowadził swoich  kolegów do zwycięstwa 25:16. W tie-breaku Izol-Mont całkowicie zgubił pewność siebie, zaczął atakować po autach, skuteczność całkowicie zatracił „trzymający grę” B. Szalacha. Po raz kolejny siatkę „zamurowali” P. Leszkowicz i D. Kacharchyk.  O emocjach nie było mowy, Uniwersytet wygrał do 7 i bardzo cieszył się z pierwszego zwycięstwa w I lidze.

IZOL-MONT Rzeszów – UNIWERSYTET Rzeszowski 2:3 (25-19, 17-25, 25-18, 16-25, 7-15)

MVP: Przemysław Leszkowicz (UNIWERSYTET)

 

 

 

W drugim meczu I ligi nie było mowy o beniaminkach i debiutowaniu, bo spotkały się ekipy grające w rozgrywkach BALS prawie od początku, a od wielu lat w I lidze, zresztą obie miały już przyjemność  zdobycia mistrzowskiego tytułu. Poziom, tempo meczu i jego koloryt  w porównaniu z poprzednim nieco zgasł. Może przez późna porę wydawało się, jak by na boisku było trochę sennie, mimo iż wynik niemal cały czas oscylował w okolicy remisu. Tak było w pierwszym secie, gdzie nikt nie odskoczył na więcej niż dwa punkty. W przeciwieństwie do poprzedniego starcia, tym razem zagrywka nie odgrywała praktycznie żadnej roli, asy serwisowe były sporadyczne. O wygranych w pierwszej i drugiej partii decydowały końcówki. W zasadzie opisując oba sety można by wkleić ten sam opis. Wynik na styku, przewaga przechodząca z jednej na druga stronę i Kika dłuższych wymian zakończonych efektownymi zbiciami. Bliźniaczo podobne były też obie końcówki, bo kończyły się dwoma prostymi błędami. W kopi tego opisu należało by jednak zmienić jedną rzecz: zwycięzcę. Pierwsza odsłona padła łupem Royali, ale w drugiej więcej szczęścia mieli siatkarze z Racławówki. Wygrany set nieco uśpił Lubczę, która przeszła obok trzeciej partii. Royale zaczęli grać w swoim stylu, czyli bardzo równo, Andrzej Tereszkiewicz swobodnie rozdzielał piłki na wszystkich swoich graczy, którzy nie mieli problemu z wykańczaniem akcji. Bardzo dobre zawody rozgrywał m.in. Michał Warzocha. W efekcie Royale odskoczyli na kilka punktów i  ten set sennie dotoczył się do końca. W efekcie Rzeszowianie zakończyli go z dziesięcioma punktami przewagi. W czwartej partii zespoły wróciły do konwencji z pierwszych dwóch setów. Znów było na styku, znów ładne akcje przeplatały się z prostymi błędami i szarpanymi akcjami. Na pewno na boisku nie brakowało walki. Sporo piłek podbijał libero Royali Paweł Wiśniewski. Ekipa z Rzeszowa prowadziła już 23:19 i wydawało się, że jest po meczu. Organizatorzy mieli już wybranego MVP, ale kandydat do tej „nagrody” został wówczas trzykrotnie zatrzymany blokiem i emocje nieco się przedłużyły. Można powiedzieć, że nawet „bardzo” się przedłużyły, bo oba zespoły na koniec się rozegrały i w końcu było trochę krzyku  i mobilizacji. Błędu nie chcieli popełnić ani jedni ani drudzy, obie ekipy były już w kryzysowych sytuacjach, ale potrafiły z nich wyjść. Główne role w tej końcówce odgrywali Cieślik po stronie Lubczy, a także Bobula i Warzocha po stronie Royali. Ostatecznie rzeszowski zespół zdołał podbić piłkę w obronie, a silnym atakiem po prostej to spotkanie zakończył Gabriel Bobula. Na tablicy widniał wówczas niecodzienny wynik 36:34. Rekordu BALS nie podbito, bo jak dobrze pamiętają grający w tamtym spotkaniu Royale,  padł on przy wyniku 41:39, kiedy to ten  rzeszowski zespół rywalizował z Pebisem.

ROYALE Rzeszów – LUBCZA Racławówka 3:1 (25-23, 23-25, 25-15, 36-34)

MVP: Gabriel Bobula (ROYALE)

 

 

 

Przełamując  chronologiczne konwenanse, na koniec tej relacji wracamy do… początku. Nieco w cieniu wydarzeń pierwszoligowych, swoje starcie stoczyły dwa „Teamy” z prawdziwego zdarzenia. W ramach rozgrywek II ligi po przeciwnych stronach siatki spotkały się X Team i Masters Team.  Dla obu ekip był to drugi tegoroczny mecz. Ci pierwsi przystępowali do niego z trzema punktami i chyba byli faworytem, bo ich rywale w swoim inauguracyjnym występie nie ugrali nawet seta.  Masters Team wyciągnął chyba wnioski z tej porażki, bo już od pierwszych akcji spisywał się całkiem dobrze i często punktował blokiem. To był kluczowy  element, który pozwolił zwyciężyć po zaciętej partii 25:23. Pozostała część meczu utrzymywana była w tej samej konwencji.  Sporo było długich wymian, w których nie brakowało ofiarnych obron, ale też szarpanej i przypadkowej gry. Nie brakowało również efektownych ataków, a ich najczęstszym autorem był Konrad Bednarczyk z X Teamu.  Zarówno w drugim jak i trzecim secie zespoły do samego końca szły łeb w łeb. Ktoś jednak musiał zwyciężyć. O dziwo dwukrotnie presji nie wytrzymał zespół złożony z bardziej doświadczonych siatkarzy, czyli X Team. Ataki w aut kończyły wszystkie sety. Każdy z nich przy stanie 25:23.

X TEAM Rzeszów – MASTERS TEAM Rzeszów 0:3 (23-25, 23-25, 23-25)

MVP: Paweł Kloc (MASTERS TEAM) 

podobne wpisy