| BALS | W pierwszej lidze BALS bez sensacji.

BALS

W pierwszej lidze BALS bez sensacji.

Bez większych niespodzianek obyło się w I lidze BALS. Liderujące tabeli, niepokonane dotąd zespoły Strumyka Wola Zgłobieńska i Union Jack’a odniosły kolejne zwycięstwa, choć w pojedynczych setach miały drobne problemy. Rzeszowianie w trzeciej i czwartej partii przegrywali z Lubczą kolejno 8:15 i 8:12, ale obie odsłony zdołali odwrócić na własną korzyść. Obrońca tytułu kiepsko rozpoczął mecz z Pebisem i w inauguracyjnej partii przegrywał już 16  do 21, ale poderwał się do walki […]

Bez większych niespodzianek obyło się w I lidze BALS. Liderujące tabeli, niepokonane dotąd zespoły Strumyka Wola Zgłobieńska i Union Jack’a odniosły kolejne zwycięstwa, choć w pojedynczych setach miały drobne problemy. Rzeszowianie w trzeciej i czwartej partii przegrywali z Lubczą kolejno 8:15 i 8:12, ale obie odsłony zdołali odwrócić na własną korzyść. Obrońca tytułu kiepsko rozpoczął mecz z Pebisem i w inauguracyjnej partii przegrywał już 16  do 21, ale poderwał się do walki i kolejny fragment seta wygrał 9:1, a później nie miał już żadnych problemów z odniesieniem zwycięstwa. Oba zespoły za tydzień spotkają się w meczu na szczycie i ktoś w końcu będzie musiał przegrać.  Nie mogło być mowy o sensacji także w starciu Uniwersytetu z GKSem Lubenia, bo ten drugi zespół…  w ogóle do meczu nie przystąpił, oddając go walkowerem (to druga tego typu sytuacja w dziesięcioletniej historii rozgrywek). W drugiej lidze kibice obejrzeli dwa zacięta spotkania, w których zwyciężały Motores i Jelczanka, a Volley Team wygraną w trzech setach nad Piwoszami przybliżył się do awansu do finału.

 

atakuje Andrzej Zawadzki (LUBCZA)

 

 

Pebis do meczu z czterokrotnym mistrzem ligi przystąpił w dużo bardziej kompletnym zestawieniu niż przed tygodniem, kiedy to zebrał solidne lanie od Izol-Montu. Efekt tego był widoczny bardzo szybko, bo Rzeszowianie ze sporym animuszem rozpoczęli to spotkanie, wywierając na rywalach presję zagrywką. Strumyk fatalnie wszedł w to spotkanie, zawodnikom z Woli Zgłobieńskiej brakowało koncentracji. Rywale mieli sporo okazji do kontr, które bezbłędnie wykorzystywali D. Ziemba i P. Niewczas. Gracze z Woli Zgłobieńskiej przegrywali już nawet 16:21, ale zdołali się zmobilizować i poderwać do walki. Silnymi zagrywkami przeciwnika od siatki odrzucał Michał Pomianek, a na kontrach i w bloku bardzo dobrze spisywał się Dominik Worosz. Gracze Pebisu dołożyli jeszcze kilka błędów i stracili osiem oczek z rzędu. Ostatnie słowo należało do przyjmującego Strumyka Tomasza Włodygi, który skończył dwie akcje z sytuacyjnych piłek i przypieczętował wygraną swojej drużyny. Zupełnie inny przebieg miała druga odsłona. W niej, obrońcy tytułu bardzo szybko odskoczyli, a znów silnymi zagrywkami popisał się M. Pomianek. Pebis chyba rozpamiętywał przegraną „frajersko” końcówkę, bo zaczął popełniać liczne błędy. Strumyk odskoczył na 7 oczek, potem przeciwnicy zniwelowali część strat dzięki silnej zagrywce Daniela Ziemby, ale ostatecznie ekipa z Woli Zgłobieńskiej zwyciężyła do 18, a bezbłędny w ataku z krótkiej był Staszek Kuśnierz. Rzeszowski zespół nie zerwał się już do walki w kolejnym secie. Strumyk zaczął bardzo dobrze pracować blokiem, ponownie szybko odskoczył i grając na dużym luzie pod koniec zaprezentował kilka ładnych kombinacji, odnosząc kolejną pewną wygraną.

PEBIS Rzeszów – STRUMYK Wola Zgłobieńska 0:3 (22-25, 18-25, 17-25)

MVP: Dominik Worosz (STRUMYK)

 

Union Jack także był faworytem swojego pojedynku i początkowo zdecydowanie to potwierdzał. Dzięki serwisom Jacka Podpory Rzeszowianie odskoczyli na 9:5 i kontrolowali przebieg seta. Lubcza zupełnie nie radziła sobie z przyjęciem, popełniała masę prostych błędów. Problemów z wykańczaniem akcji nie mieli rywale, skutecznie atakowali Podpora i Łukowicz, a dobrze radził sobie powracający po dwóch latach do gry w BALSie libero Piotr Rytarowski.  W efekcie Union Jack zwyciężył do 15. Wydawało się, że podobnie będzie przebiegała druga partia, bo już w pierwszych akcjach rzeszowski zespół zaprezentował kilka efektownych akcji i objął prowadzenie.  Sytuacja uległa jednak zmianie, bo swoją ekipę do gry poderwał atakujący Lubczy. Drużyna z Racławówki w końcu zaczęła grać nieco żwawiej i podbiła kilka ładnych piłek w obronie. Dzięki temu udało jej się przejąć inicjatywę przy stanie 16:15 i dowieźć prowadzenie do końca, ostatecznie zwyciężając do 23. Nie wiedzieć czemu z graczy Union Jack’a uszło powietrze, ekipa ta psuła sporo zagrywek, za to podbudowani wygranym setem rywale grali z coraz większym animuszem i po chwili prowadzili już 15:8. Niespodzianka wisiała zatem w powietrzu, ale ostatecznie do niej nie doszło. Sygnał do ataku mocnymi serwisami dał Mateusz Świstara, jego koledzy bez problemu wykorzystywali kontry i w mgnieniu oka objęli prowadzenie 18:16, a potem kontrolowali już przebieg końcówki i wygrali do 20. Podobnie przebiegał czwarty set. Tym razem Lubcza prowadziła „tylko” 12:8, a chwilę potem było już 13:12 dla przeciwników. Po krótkim okresie walki punkt za punk, skuteczne zbicia na kontrach w wykonaniu J. Podpory pozwoliły uciec Rzeszowianom na trzy oczka. Ekipa z Racławówki już odpuściła i w prosty sposób straciła pozostałe punkty w tym secie, tym samym marnując realną szansę na zdobycie pierwszych w tym sezonie oczek.

UNION JACK Rzeszów – LUBCZA Racławówka 3:1 (25-15, 23-25, 25-20, 25-20)

MVP: Jacek Podpora (UNION JACK)

 

 

Rywalizację na hali w Racławówce dopełnił jeszcze mecz II ligi. Dwie zespoły zamykające tabelę grupy A walczyły o pierwszą wygraną w tym sezonie. Spotkanie znacznie lepiej rozpoczęło się dla Motoresu, który w pierwszej i drugiej partii utrzymywał wyraźną przewagę, natomiast zespół Co My Tu Robimy Wola Zgłobieńska popełniał wiele prostych błędów i nie mógł odnaleźć się w tym meczu, a największy problem miał z odbiorem serwisu rywala. W efekcie zarówno pierwszą jak i drugą odsłonę do 14 zwyciężyli siatkarze z Rzeszowa i po … równych 25 minutach walki objęli prowadzenie 2:0 w meczu! Wydawało się, że Motores może rozstrzygnąć sprawę w niespełna godzinę, ale stało się zupełnie inaczej. Ekipa z Woli Zgłobieńskiej poprawiła swoją grę, za to Rzeszowianie całkowicie się rozprężyli. Tym razem to oni mieli kłopoty z przyjęciem i nie potrafili tych błędów naprawić, przez co przegrali do 17. Czwarty set był najbardziej zacięty, zespół Co My Tu Robimy podbudowany zwycięstwem znacząco się rozkręcił i zaczął coraz skuteczniej atakować. Poziom tego spotkania z pewnością nie był wysoki, można by rzec, że był niski, ale w tej partii walki nie brakowało. Sporo było dłuższych wymian, podczas których oba zespoły rozpaczliwie podbijały wiele piłek. Mocne ataki Tomasza Chmiela, oraz skuteczne serwisy pozwoliły graczom z Woli Zgłobieńskiej doprowadzić do tie breaka. Młoda ekipa zdobyła w ten sposób pierwszy punkt, a mogła nawet pokusić się o zwycięstwo, bo w piątej partii prowadziła trzema punktami. Ostatecznie graczom z Woli Zgłobieńskiej zabrakło doświadczenia i spokoju, a ważne piłki kończył dobrze dysponowany w całym spotkaniu gracz Motresu Łukasz Wiśniewski

CO MY TU ROBIMY Wola Zgłobieńska – MOTORES Rzeszów 2:3 (14-25, 14-15, 25-17, 25-22, 12-15)

MVP: Łukasz Wiśniewski (MOTORES)

 

Walczący o awans do finału II ligi Volley Team Rzeszów był zdecydowanym faworytem pojedynku z Nagłym Zrywem Piwosza, ale samo spotkanie stało na bardzo niskim poziomie. Zepsuto w nim chyba rekordową ilość zagrywek, ale to ten element decydował o losach rywalizacji. W pierwszym secie po serii mocnych i skutecznych serwisów Szymona Rzepko, Volley Team odskoczył na kilka punktów i z wyraźną przewagą kontrolowali przebieg seta, zwyciężając do 16. Druga partia początkowo była bardziej wyrównana, ale w tym spotkaniu brakowało efektownych obron i ataków, bo wszystko rozstrzygało się po zepsutych zagrywkach lub fatalnym przyjęciu. Podobnie przebiegała także trzecia partia, Piwosze nawiązali jeszcze bardziej wyrównaną walkę, ale dało się wyczuć, że to Rzeszowianie kontrolują przebieg rywalizacji. Ostatecznie to oni zwyciężali kolejno do 20 i 22, stawiając w ten sposób kolejny krok w stronę finału II ligi.

VOLLEY TEAM Rzeszów – NAGŁY ZRYW PIWOSZA Boguchwała 3:0 (25-16, 25-20, 25-22) 

MVP: Szymon Rzepko ( VOLLEY TEAM)

 

 

Dużo bardziej zacięty i emocjonujący przebieg miało drugie spotkanie na hali w Woli Zgłobieńskiej, choć też nie stało na najwyższym poziomie. Spotkały się w nim Jelczanka oraz HellBoys Niechobrz. W pierwszym secie początkowo trwała dość wyrównana walka, ale w końcówce na kilka punktów odskoczyła Jelczanka. Gdy wydawało się,  że Rzeszowianie zdominują przebieg końcówki, dobre zagrywki Marcina Nobisa pozwoliły zespołowi z Niechobrza wyrównać. Dość długo set toczył się na przewagi, drużyny dały się nieco ponieść emocjom i popełniły kilka prostych błędów. Ostatecznie szczęście uśmiechnęło się do zespołu z Niechobrza, który wygrał 31 do 29. Drugi set przebiegał dosyć podobnie, znów sporo było walki i ładnych obron. Jelczanka  ponownie miała setbola przy stanie 24:21, raz jeszcze dała się odbudować rywalom, którzy zdobyli punkt kontaktowy, ale tym razem nie odwrócili już losów seta, przegrywając  do 23. Trzecia odsłona przebiegała pod dyktando Jelczanki, bardzo skuteczny w ataku był jej kapitan Adam Fabiński i jego zespół spokojnie zwyciężył do 20. W czwartym secie gra ponownie się wyrównała, może nie było zbyt wielu mocnych ataków, ale za to sporo przedłużonych wymian.  Nerwową końcówkę znów lepiej rozegrali HellBoysi, dzięki czemu doprowadzili do tie-breaka. Decydującą partię lepiej rozpoczęli Niechobrzanie, którzy zdołali odskoczyć po serwisach Ł. Kurca i M. Nobisa. Kilka błędów przydarzyło się ekipie z Rzeszowa i na zmianie stron HellBoysi prowadzili 8:4. Wtedy jednak gra siatkarzy z Niechobrza zupełnie się załamała, Jelczanka zaczęła odrabiać straty  i pozostałą część seta zwyciężyła 11:1, a wygraną w końcówce mocnymi zbiciami przypieczętował A. Fabiński.

HELLBOYS Niechobrz – JELCZANKA Rzeszów 2:3 (31-29, 23-25, 20-25, 26-24, 9-15)

MVP: Adam Fabiński (JELCZANKA)

podobne wpisy