| BALS | Wieczór Depy i Żyłki w BALSIE!

BALS

Wieczór Depy i Żyłki w BALSIE!

W kluczową fazę wkraczają rozgrywki Boguchwalskiej Amatorskiej Ligi Siatkówki. Na froncie pierwszoligowym swój wspaniały wieczór (zresztą nie po raz pierwszy) mieli dwaj siatkarze- Marek Żyłka z Pebisu i Piotrek Depa z ProAktywu. Co prawda mówi się, że siatkówka jest grą zespołową i na boisku walczy cały zespół, ale obaj Panowie dziś rozstrzygali mecze swoich ekip niemal w pojedynkę. Marek Żyłka uratował dla Pebisu arcyważne dwa punkty w kwestii walki […]

W kluczową fazę wkraczają rozgrywki Boguchwalskiej Amatorskiej Ligi Siatkówki. Na froncie pierwszoligowym swój wspaniały wieczór (zresztą nie po raz pierwszy) mieli dwaj siatkarze- Marek Żyłka z Pebisu i Piotrek Depa z ProAktywu. Co prawda mówi się, że siatkówka jest grą zespołową i na boisku walczy cały zespół, ale obaj Panowie dziś rozstrzygali mecze swoich ekip niemal w pojedynkę. Marek Żyłka uratował dla Pebisu arcyważne dwa punkty w kwestii walki o mistrzostwo, a Piotr Depa atomowymi atakami powstrzymał Strumyka Wola Zgłobieńska i mocno przybliżył swój team do utrzymania. Arcyważne starcie za nami też w II lidze. Pojedynek dwóch głównych faworytów zaplecza I ligi pomiędzy Geberitem a Galaktycznymi zakończył się zwycięstwem tych pierwszych i są oni już o krok od awansu. W tym meczu dzień konia miał skoczny atakujący Geberitu Kornel Woś.

mecz Strumyk – ProAktyw, atakuje dwumetrowy Mateusz Surowiec ze Strumyka

 

W I lidze z kolejki na kolejkę stawka meczy wzrasta. O przysłowiowe sześć punktów zagrali: ósmy w tabeli ProAktyw i dziesiąty Strumyk. Wygrana za trzy punkty dawała teamowi z Woli Zgłobieńskiej ucieczkę ze strefy spadkowej kosztem rzeszowskiego rywala. Taki scenariusz był bliski zrealizowania, ale genialny mecz rozegrał prawoskrzydłowy ProAktwu Piotr Depa, który na bardzo wysokim procencie trzymał atak swojego zespołu, raz po raz bombardując rywali atomowymi atakami. Pierwszy set rozpoczął się o niebo lepiej dla Rzeszowian. Strumyk grał zupełnie na stojąco, a rywale dobrze przyjmowali i pewnie wyprowadzali kontry. Już na tym etapie meczu wysoką dyspozycję sygnalizował Depa, który pięknie kończył ataki po prostej. Strumyk z biegiem czasu zdołał poprawić swoją grę i zniwelować olbrzymią przewagę przeciwników, ale nie wystarczyło to do wygrania partii.  Drugi set lepiej zainaugurowali outsiderzy tabeli. Wzmocnili zagrywkę, zaczęli żywiej grać w obronie i z piłki na piłkę powiększali przewagę. Skutecznie na kontach atakowali Matusz Gniewek, Damian Guzek i kiler Strumyka- Mateusz Surowiec. Strumyk wygrał do 16, a bardzo podobny przebieg miał trzeci set. Team z Woli Zgłobieńskiej pewnie grał na kontrach i wykorzystywał pomyłki rywali, których zaczęło się robić coraz więcej. Słabszy moment miał nawet Piotr Depa. Po wyrównanym początku czwartej odsłony Strumykowi przytrafił się przestój w ataku, a kibice mogli oglądać prawdziwy „Depa show”. Koledzy z jego drużyny ofiarnie grali w obronie, a wszystkie sytuacyjne piłki rozgrywane na prawe skrzydło z niesamowitą siła nad i obok bloku kończył Depa. Nie pomogły rozpaczliwe próby obrony w obozie Strumyka, piłka raz po raz odskakiwała w sufit lub ścianę. ProAktyw wygrał do 20 i o wszystkim miał zdecydować tie break. W nim szybko przewagę za sprawą skutecznej gry wyblokiem i obroną uzyskali Rzeszowianie. Kilka ładnych akcji z rzędu po jednej i po drugiej stronie mogło się podobać. Strumyk miał olbrzymią szansę na punkt kontaktowy przy stanie 12:10, ale popełnił błąd dotknięcia siatki. Po chwili rywal prowadził już 14:10 i wydawało się, że jest po meczu. Wtedy jednak udało się zatrzymać P. Depę i team z Woli Zgłobieńskiej doskoczył na 14:13. Po kolejnym ataku, tym razem z lewego skrzydła Proaktywu nie pomogła  ofiarna obrona i mecz zakończył się zwycięstwem rzeszowskiej ekipy.

 

O nieco inne cele w tym sezonie grają Izol-Mont i Pebis. Szlagierowe starcie zapowiadało się bardzo ciekawie. Pebis znów zagrał osłabiony, ale tym razem miał w swoich szeregach Marka Żyłkę. Jak się okazało było to zbawienne i w przeciwieństwie do ostatniego meczu, przegranego bez Żyłki ze Strumykiem, udało się wyszarpać przeciwnikom zwycięstwo.  Zaczynając jednak od początku. Grający w mocno eksperymentalnym ustawieniu lider tabeli na początku nie mógł się odnaleźć w zaistniałej sytuacji. Przegrywał już 12:3 i 17:8. Kilka oczek zagrywką odrobił M. Żyłka, ale as serwisowy Tomasza Łusczki z Izol-Montu zakończył wygraną przez jego zespół partię do 18. W drugiej odsłonie walka była już nieco bardziej wyrównana, ale przy stanie 21:21 cztery kolejne piłki padły łupem byłego triumfatora ligi i w całym meczu zrobiło się zero do dwóch. Widmo drugiej z rzędu porażki zajrzało Pebisowi w oczy. Rzeszowianie nie mogli sobie jednak pozwolić na stratę aż trzech punktów, bo konkurencja w walce o mistrzostwo nie śpi. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Marek Żyłka. W bardzo zaciętym trzecim secie to on ciągnął grę swojego zespołu, kończąc pewnie niemal każdą piłkę. W zaciętej końcówce Izol-Mont był już bliki zakończenia meczu, ale przegrał na przewagi i Pebis „uciekł spod topora”. Jak to mówi stare siatkarskie porzekadło „kto nie wygrywa trzy zero, przegrywa dwa do trzech”. W czwartej partii Izol prowadził już 14:11, ale w tym momencie na zagrywce pojawił się M. Żyłka i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Jak się okazało Pebis nie oddał go już do końca, a w ważnej chwili asem serwisowym popisał się rozgrywający tego zespołu- Mateusz Bieńkowski. Dramatyczny przebieg miał też decydujący, piąty set. Znów królował w nim M. Żyłka, a technicznymi atakami wspierał go Gabriel Bobula. W najważniejszym momencie w stu procentach do gry włączył się leworęczny bombardier Izol-Montu Tomek Łuszczki i  świetną zagrywką doprowadził do remisu po 12. Dwie kluczowe piłki w tej odsłonie należały jednak do Pebisu, który wygrał ostatecznie cały mecz 3:2 i ciągle jest głównym faworytem do mistrzostwa, ale kolejne zgubione punkt mogą się niekorzystnie odbić na dalszą rywalizację.

 

Trzeci mecz tego dnia w pierwszej lidze to starcie Royali z Woz Budem. Drużyny ze środka tabeli nie grają już raczej o żadne szczytne cele. Pojedynek zakończył się trzysetowym zwycięstwem Rzeszowian. Zespół ten, tradycyjnie dobrze kierowany przez Andrzeja Tereszkiewicza był o wiele bardziej poukładany, wyrównany i przede wszystkim dokonywał cudów w obronie. Przez dwie partie był mistrz ligi kontrolował w pełni przebieg spotkania, a trochę nerwów było tylko w trzeciej odsłonie. Boguchwalanie mieli setbola, ale skuteczne akcje w obronie i ataku  Michała Warzochy zagwarantowały zwycięstwo doświadczonemu zespołowi.

 

W pierwszym meczu fazy finałowej II ligi zmierzyły się faworyzowane zespoły Geberitu i Galaktycznych. Ci drudzy sygnalizowali przed meczem spore problemy kadrowe, ale mimo tego podjęli wyrównaną walkę. Pierwszy set jeszcze kontrolowany przez młodych siatkarzy z Geberitu, ale w drugiej odsłonie temu zespołowi przytrafił się spore błędy i w głównej mierze dzięki dobrej grze Przemka Krawczaka i Piotrka Czajora po drugiej stronie siatki stan meczu się wyrównał. Później poziom spotkania zdecydowanie wzrósł, a na boisku dominowali podopieczni Gabriela Bobuli. Ciężar gry w młodym zespole wziął na siebie najstarszy w jego szeregach (dziwnie to brzmi w przypadku 19 latka), dynamiczny skrzydłowy Kornel Woś, który poprowadził kolegów do zwycięstwa w kolejnych dwóch odsłonach. Geberit zrobił zatem wielki krok w stronę awansu, ale kropkę nad „i” musi postawić 4 marca w pojedynku z Automotive.

 

Gdy te dwie drużyny rywalizowały o najwyższe cele, kończyliśmy rywalizację w grupie B. W nudnym i sennym pojedynku Salosu z Nagłym Zrywem Piwoszów lepsi okazali się Rzeszowanie. Po dwóch gładko wygranych setach, nadszedł.. zryw Piwoszy i to oni wygrali trzecią partię, a rywal za bardzo im w tym nie przeszkadzał.  Trochę emocji było jeszcze w trzeciej odsłonie, ale tym razem Salos nie pozwolił przeciwnikowi na wygraną, bo popełnił mniej błędów własnych, a to był główny sposób zdobywania punktów w tym meczu. Godne uwagi było kilka zagrywek.. pod siatką i parę ładnych ataków Rafała Mitki ze środka.

 

Pięć setów obejrzeli kibice w pojedynku Orła Kielanówka z Motoresem. Mimo mocno eksperymentalnego ustawienia Kielanówka, dzięki świetnej grze Krzyśka Mazura wygrała pierwszą partię, a w drugiej prowadziła już 23:15. Wtedy jednak doszło do rzeczy nie codziennej. W polu zagrywki pojawił się gracz Rzeszowian Marcin Mikuła i punktował zagrywką, albo utrudniał rywalom życie do tego stopnia, że nie byli w stanie wyprowadzić ataków. Ten zawodnik pomylił się dopiero przy stanie 23:23, ale to nie przeszkodziło jego zespołowi w wygraniu seta. Potem już nic szczególnego na boisku się nie działo. Trzecią partię przy niezłym rozegraniu kontrolowali siatkarze Motoresu, ale już w czwartej odsłonie było dokładnie odwrotnie. Tie-break, zdominowany przez Rzeszowian zakończył się ich zwycięstwem do 10.

 

W innym zaległym meczu rozgrywanym na hali w Zgłobniu, tamtejszy PSP PLUS w zaciętym, ale nierównym meczu pokonał Geronimo Rzeszów. Starcie to było prawdziwą sinusoidą formy obu ekip. Geronimo wygrało spokojnie pierwszą i trzecią partię, po to by wysoko przegrać drugą i czwartą. Najbardziej wyrównana walka toczyła się w tie breaku, który to gospodarze wygrali do 13 i swój tegoroczny debiut w naszej lidze mogą zaliczyć do udanych, tym bardziej, że zostali zgłoszeni do rozgrywek w późniejszym okresie. (zastąpili ekipę ze Strzyżowa, która nie przystąpiła do rywalizacji)

 

 

 

podobne wpisy