| BALS | Drinkteam i Pebis wciąż niepokonane!

BALS

Drinkteam i Pebis wciąż niepokonane!

W kolejnych meczach BALS-u tempa nie zwalniają faworyci. Drużyny, które do tej pory nie straciły nawet punktu, nie zawiodły i tym razem. Drinkteam po początkowych problemach poradził sobie z obrońcą tytułu Strumykiem, a Pebis mimo nie najlepszej gry nie dał ugrać seta Lubczy. Ważne zwycięstwa odniosły też ekipy Izol-Montu i Union Jacka. Szczęście wreszcie uśmiechnęło się też do Kopernicusa. mecz WOZ BUD – Izol-Mont, atakuje Kuba Szalacha (WOZ BUD) […]

W kolejnych meczach BALS-u tempa nie zwalniają faworyci. Drużyny, które do tej pory nie straciły nawet punktu, nie zawiodły i tym razem. Drinkteam po początkowych problemach poradził sobie z obrońcą tytułu Strumykiem, a Pebis mimo nie najlepszej gry nie dał ugrać seta Lubczy. Ważne zwycięstwa odniosły też ekipy Izol-Montu i Union Jacka. Szczęście wreszcie uśmiechnęło się też do Kopernicusa.

mecz WOZ BUD – Izol-Mont, atakuje Kuba Szalacha (WOZ BUD)

 


 

W Niechobrzu jako pierwsze na parkiet wybiegły ekipy lidera tabeli i obrońcy tytułu. Patrząc na te „tytuły” można by to starcie uznać za szlagier, ale jako że mistrz gra w tym roku całkowicie zmienionym zestawieniem, zdecydowanym faworytem był nie pokonany do tej pory Drinkteam. Pierwszy set rozpoczął się jednak od sporej niespodzianki. Strumyk rozbił rywali zagrywką, a na dodatek zaprezentował im kilka efektownych czap. Siatkarze z Woli grali na dużej skuteczności, a szczególnie wiele piłek kończył Mateusz Surowiec, który swoimi mocnymi atakami nie pozostawiał rywalom żadnych szans. Przy dobrej zagrywce Mateusza Gniewka Strumyk odskoczył na 11:2 i bez problemu kontrolował przebieg partii, wygrywając ją do 14. Druga odsłona o wiele lepiej rozpoczęła się dla Rzeszowian. To oni wzmocnili zagrywkę i coraz lepiej przyjmowali. Zaowocowało to większą skutecznością w ataku. Przez cała partię utrzymywała się przewaga Drinteamu, a w ataku szalał Marcin Socha. W samej końcówce mistrz zrównał się z rywalem punktami, ale przy stanie 22:22 błąd na kontrze popełnił młody rozgrywający tego zespołu Maciej Dziedzic (który nie miał dziś najlepszego dnia) i poprzez nieporozumienie ze środkowym oddał punkt rywalowi. Ten nie mógł takiego prezentu nie wykorzystać i wygrał do 22. Podobnie przebiegała trzecia partia. Strumyk znów gonił wynik i znów zbliżył się do rywala na jeden punkt, ale zepsute zagrywki podcięły skrzydła i pozwoliły odskoczyć rywalowi. Czwarta odsłona to z kolei demonstracja siły Drinkteamu. Kapitalnie bronił i przyjmował Michał Pomianek, a zabójczy na kontrach był Krystian Prucnal. Rozbity Strumyk, grając na stojąco i w dodatku bez przyjęcia nie mógł podjąć równorzędnej walki. Obrońca tytułu przegrał swój drugi mecz, tym razem będąc od rywala zdecydowanie gorszym przede wszystkim w defensywie!

 

W drugim meczu najgroźniejszy jak do tej pory rywal Drinkteamu- Pebis podejmował Lubczę Racławówka. Mecz przebiegał w sennej atmosferze, a mimo iż Pebis nie grał chyba ani na 50 % swoich możliwości trafił na słabszy dzień Lubczy. Trzeba jednak w tym miejscu zaznaczyć, że team z Racławówki przystąpił do meczu mocno osłabiony i nie mógł się odnaleźć w nowej sytuacji. Popełnił sporo błędów własnych, a Pebis nawet nie wykorzystując pełni swego potencjału i tak miał sporo argumentów aby wygrać z niżej notowanym przeciwnikiem. Najbliższa zwycięstwa Lubcza była w trzecim secie, ale przy stanie 22:22 zepsuta zagrywka przeważyła końcówkę na korzyść Rzeszowian. Racławówka próbowała poprawić swoją grę i w trzecim secie w nietypowej dla siebie roli rozgrywającego wystąpił Bartosz Mazurkiewicz, ale nie pomógł swojej drużynie. W dalszej fazie w meczu pojawiło się trochę więcej walki.

 

Bardzo ciekawie zapowiadał się trzeci mecz. Izol-Mont podejmował WOZ BUD. Starcia tych zespołów zawsze dostarczały wielu emocji. Niestety, sytuacja nie powtórzyła się w tym meczu. Choć pierwszy set był jeszcze bardzo zacięty, a przez sporą jego część trwała wyrównana walka, to podobnie jak w dwóch pierwszych starciach zespołom brakowało ikry. Do stanu 16:16 zespoły grały punkt za punkt, ale potem kilka prostych błędów po boguchwalskiej stronie sprawiło, że Izol-Mont odskoczył i wysoko, do 19 zwyciężył w tej partii. Druga odsłona też zakończyła się wynikiem do 19, ale jej przebieg  był nieco bardziej stronniczy. Rzeszowianie dominowali, a ich rywale tylko w pojedynczych ładnych akcjach prezentowali dobry poziom. Tradycyjnie wiele problemów na zagrywce przeciwnikom stworzył leworęczny bombardier- Tomek Łuszczki. W trzeciej partii emocji nie było już kompletnie. Izol wygrał aż do 15, będąc zespołem o wiele lepszym, a WOZ BUD przy nie najlepszym dograniu i rozegraniu nie potrafił znaleźć swojej skuteczności w ataku. Nic nie pomogło kilka ładnych obron Łukasza Barczaka. Wice mistrz z poprzedniego sezonu pewnie triumfował w całym meczu. Na rywalach wrażenie zrobić mogło parę kapitalnych ataków z krótkiej Michała Łukowicza. Do formy chyba wraca też rzeszowska libero Katarzyna Sondej, która zagrała całkiem dobre zawody, o wiele lepsze niż na początku sezonu.

 

Wreszcie szczęście uśmiechnęło do zespołu Kopernicusa Czudec. Mimo niezłej gry w poprzednich spotkaniach outsider tabeli nie potrafił wygrać nawet seta, bo w końcówkach często brakowało chłodnej głowy, czy też sportowego szczęścia. W starciu z Roylami pech wreszcie się od ekipy z Czudca odwrócił. Pierwszy set zapowiadał, że historia z poprzednich meczy się powtórzy, bo nie najgorzej grająca ekipa Kopernicusa przegrała, a dobrze grający team Royali kontrolowała całą odsłonę. Jak zwykle z pomysłem rozrzucał piłki Andrzej Tereszkiewicz, a kończyli je niemal wszyscy zawodnicy.  W drugiej partii gra Rzeszowian zacięła się, popełniali oni proste błędy, a Czudec grając poprawnie wygrał spokojnie do 16. Trzecie starcie zanosiło się na ponowny zwrot w meczu, bo z impetem rozpoczęli siatkarze Royali i prowadzili 12:6, a dwa „gwoździe” Marcina Barnaka z krótkiej mogły zrobić wrażenie. Wtedy jednak za odrabianie strat wzięli się zawodnicy z Czudca doprowadzając do stanu po 15, a kilka piłek skończył Bartek Tota. Ostatecznie set zakończył się zwycięstwem Kopernicusa. Na początku  czwartej partii Royale jeszcze grali z rywalem jak równy z równym, ale kilka ostatnich piłek to popis świetnej gry zespołu z Czudca, który dobrze bronił i efektownie atakował.  Mecz był w miarę żywy, a kilka akcji mogło się podobać. Ostateczny wynik: 3:1 dla Kopernicusa i zarazem pierwsze punkty tej ekipy w tym roku. Nie wykluczone, że zawodników z Czudca do dobrej gry zagrzewali ich fani, którzy wzorem kibiców z Południowej Afryki wykorzystywali do tego celu słynne tego lata wuwuzele.

 

Ostatni mecz I ligi pomiędzy Union Jackiem a Proaktywem toczył się w sennej atmosferze, a mówiąc żargonem piłkarskim, rozgrywany był do jednej bramki. ProAktyw miał wielkie problemy z przyjęciem trudnej zagrywki, która przynosiła Union Jack-owi punkty seriami. W pierwszym secie ProAktyw zacięcie walczył do połowy, ale pięć bardzo mocnych zagrywek Artura Pyzy dało przewagę beniaminkowi i te pięć oczek utrzymało się już do końca seta. Przeciwnikom usiłował się odgryź równie atomowymi serwisami Piotr Depa, który wbił też kilka gwoździ z ataku. W pozostałych dwóch setach gra ProAktywu wyglądała już znacznie gorzej, a poczynaniami rywali dobrze kierował Bartłomiej Skowron i oba sety zakończyły się stosunkiem 25:15, a cały mecz trzy do zera.

 

Listę meczy uzupełniło starcie w ramach II ligi, drużyn z dołu tabeli grupy A – PSP PLUS Zgłobień i Logic Teamu Rzeszów. W pierwszym secie spokojniejszą i bardziej wyrównaną ekipą był Zgłobień, który pewnie zwyciężył do 18, a kilka mocnych ataków przeciwników zniknęło w mnóstwie prostych błędów. Katastrofalnie dla Rzeszowian rozpoczął się również drugi set. Przegrywali oni już 11:1 (!) zawodząc we wszystkich siatkarskich elementach. Jednak od tego stanu poprawili swoją grę i powoli odrabiali starty. Dzięki temu doszło do zaciętej końcówki, jednak zwycięstwa nie oddał PSP PLUS, który wygrał 28 do 26, a dość dobrą skuteczność zaprezentował Artur Ziemniak. W trzeciej partii Logic zagrał o wiele lepiej, a dzisiejszy jubilat Artur Rela przypomniał sobie jak grał w początkach swojej przygody z BALS-em. Zacięta końcówka należała do teamu z Rzeszowa. Ostatni set był dość wyrównany i gdy zanosiło się  na tie-breaka, dobre ostatnie piłki w wykonaniu Zgłobnia przechyliły szalę zwycięstwa na jego korzyść.

 

mecz Union Jack – ProAktyw

 

mecz Kopernicus – Royale

podobne wpisy